wtorek, 5 grudnia 2017

#31 Najważniejsze, aby w najgorszych chwilach mieć przy sobie przyjaciela ~długa historia

Życie jest takie… nieprzewidywalne. Na początku  jest usłane szczęściem, a kiedy dorastamy
 i pojawiają się problemy… dostrzegamy, jakie jest szare i okrutne. Po wielu latach, kłótnie
o zabawkę czy płacz z powodu nadmiaru obowiązków wydają się takie nierealne- w czasach dorosłości chciało by się mieć takie problemy… Gdy jest cały czas dobrze, zapewniam Ci,
że nadciągają te czasy złe- zbliżają się wielkimi krokami i czasami nie odchodzą, i zostają na dłużej…
I właśnie tak samo było ze mną i moim (już prawie byłym) chłopakiem, Arkiem.
Nasz związek był pełen zawirowań, choć nic na to nie wskazywało, że tak będzie…
Poznaliśmy się w barze, grał wtedy na gitarze wraz ze swoim zespołem, uśmiechnął się do mnie
w czasie występu, a po nim  poprosił o  numer telefonu. Niby zwykłe spotkanie, ale zmieniło moje życie…
Gdy zaczęliśmy się spotykać, poznałam jego prawdziwą twarz. Nie był milusi z wielkim serduchem, pozory mylą.  Miał przede mną wiele tajemnic, a do tej pory (choć minęło już
 5 lat) nie poznałam żadnego członka jego rodziny. Arek był tajemniczy, nieprzewidywalny, lecz pewnego dnia posunął się do tego stopnia nieprzewidywalności, że mnie pobił... za nieposłuszność.
Natomiast jego znajomi… ci to byli z innej bajki. Nazywali mojego (prawie byłego) chłopaka Wąs- od nazwiska, Wąsowski. To był jego znak rozpoznawczy, gdziekolwiek byliśmy, każdy znał „Wąsa”. Ja go tak nie nazywałam, ale reszta nie mówiła inaczej do niego.
Niestety mieszkałam u niego od 2 lat, przez co nie miałam własnego życia. Traktował mnie jak dziecko, jak swoją własność. Czułam się jak kura domowa z gromadką dzieci, choć dzieci nie mieliśmy…
Przez ostatnie lata Arek jest inny, choć zawsze był agresywny, to odkąd z nim zamieszkałam, był jeszcze gorszy.