piątek, 22 lipca 2016

#27 "Kocham Cię, ale tak inaczej"

NIC NIE JEST IDEALNE, TA HISTORIA TEŻ NIE, NIE JEST DOPRACOWANA, ALE NIECH TAK ZOSTANIE :)
***

„Pamiętam, kilka lat temu
Ktoś powiedział mi, że powinnam być
Ostrożna, gdy chodzi o miłość
Tak zrobiłam , zrobiłam”

Gdy skończyłam już czytać książkę, postawiłam ją koło innych książek na półce.
Przejechałam ręką po  ich grzbietach.
Książki są niesamowite. Opisują życie. Czasem nawet osoba, która to czyta….
Mam pytanie, czy my, czytelnicy  boimy czytać „swojej” historii, napisanej przez kogoś zupełnie obcego, jednak tak bliskiego naszemu sercu i naszym uczuciom, jakby przenikał przez nas samych?
NIE. Odnajdujemy tam samych siebie, mówimy: „Ale wtedy głupia/głupi byłem/byłam.” Rozwiązujemy problemy dzięki KSIĄŻKOM. I choć niektórzy autorzy tych „naszych biografii” nie żyją, chciałoby się ich spotkać i powiedzieć: „Dziękuję”.
Ja czytając książkę przenoszę się do niej. Czuję to, co oni. Płaczęrazem z nimi i śmieję się razem
z nimi. Jestem jakby obok nich.
Podeszłam do drzwi. Niepewnie przekręciłam klucz, tak abym mogła wyjść.
Dlaczego niepewnie?
Bałam się, że nawiedzi mnie inwazja obcych…
Tak, ja i moja bujna wyobraźnia. Jak zwykle mnie zawodzi.
„Ale dałabym z nimi radę”- pomyślałam.
Za dużo czytam książek, o wiele za dużo.
Zamknęłam cicho drzwi i szłam korytarzem.
Miałam już przekroczyć próg  kuchni, gdy usłyszałam skrawek rozmowy…
Cofnęłam stopę i przysłuchiwałam się:
- Ja się chyba zakochałem- usłyszałam głos Kaspra.
Wiktor popatrzył na niego ze zdziwieniem i wypił łyk napoju. Wiem o tym, bo wychyliłam się trochę.
- W kim?- spytał.
- W Jess- odpowiedział niepewnie.
I w tej jakże nieoczekiwanej chwili Wiktor się udławił się tym, co przed chwilą wypił. Cały on!
Wie, kiedy jest najwłaściwszy moment do zrobienia czegoś.
- W kim?- powtórzył.
- No w Jess, co ty głuchy jesteś?- spytał głośniej wkurzony Kasper.
- Nie, ale ty przecież kochasz ją od zawsze- odpowiedział  zdziwiony Wiktor.
- Tak, ale…
Nie dokończył, bo nie chciałam, żeby prowadzili dalej tej wymiany zdań.
W końcu weszłam do pomieszczenia, a chłopaki wytrzeszczyli oczy i nie wiedzieli, co powiedzieć.
Przez dłuższy czas  stałam i patrzyłam na nich nadal zdziwionych, aż jeden z nich się odezwał:
-  Od którego momentu tu jesteś?- spytał Kass.
- Odkąd on- wskazałam na mojego przyjaciela, Wiktora- udławił się napojem- przerwałam i dodałam
z sarkazmem- a nie przepraszam, od dłuższego czasu- powiedziałam, patrząc Kasprowi w oczy.
On nadal nie wiedział, co zrobić. W końcu wstał z krzesła barowego, na którym siedział i stanął naprzeciwko mnie.
- Jess- zaczął- Nie wiem, co powiedzieć.
- Złamałeś naszą przysięgę- powiedziałam spokojnie, gdy skończył.
- Wiem, ale… -przerwał na chwilę- czy myślisz, że gdy zawarliśmy tą przysięgę, wiedzieliśmy co to znaczy?
Czy wiedzieliśmy co to zakochać się? Co to miłość?
Odpowiem Ci- Nie. Nie wiedzieliśmy, ponieważ byliśmy za  mali, by to zrozumieć.  Zrozum, gdy Ciebie zobaczyłem…- popatrzył w moje oczy  i uśmiechnął się - Nie mogłem  uwierzyć w to,
co widzę.
Nie widziałem, tej małej Jessie z piaskownicy czy podstawówki.
Widziałem piękną, prawie dorosłą Jess. Wiem, minęło już sporo czasu, odkąd była ta bójka pomiędzy chłopakami.
Ale od tego się zaczęło.
Wtedy się zakochałem… Byłem świadomy tego, co zrobiłem. Jak nie czujesz tego samego, zrozumiem, tylko po prostu powiedz mi to wprost.
„A teraz, gdy wszystko jest skończone,
Nie ma NIC do powiedzenia”


- Nie Kass, nie  wiem, czy czuję to samo. Ale, nie rozumiem jednej rzeczy…- uporządkowałam szybko myśli i powiedziałam- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- Nie wiem, na początku próbowałem o tym uczuciu zapomnieć, lecz ostatniego czasu się nie dało.
- Ostatniego czasu czyli od kiedy?- spytałam wkurzona.
- No nie wiem, od miesiąca?- odpowiedział pytająco.
- No to pięknie- powiedziałam.- I ile czasu miałeś zamiar to jeszcze ukrywać?
- Nie wiem- odparł.
„Ile razy już powiedział i ile razy ma zamiar jeszcze powiedzieć- Nie wiem?”- myślałam.
- Uaa. Szykuje się niezła awantura.- odezwał się Wiktor
Ej, on tu cały czas był?
- Ty tu cały czas stoisz?- wypowiedziałam swoje myśli.
- Y… tak- odparł zdziwiony.
Machnęłam na to ręką i popatrzyłam na Kaspra, mając zamiar prowadzić tą oszałamiającą rozmowę.
- Nie wiem, co my teraz zrobimy…- powiedział Kass.
- My?- spytałam- Przecież nas nie ma.
- No chyba wiesz w jakim sensie mi chodzi? Znamy się przecież  nie od dziś.
- O właśnie, jeśli chodzi o to, od kiedy się znamy… Chcesz, żeby to, co nas łączy tak po prostu zostało zniszczone? Znamy się od małego… Ten czas wspominam bardzo miło. Czasem w myślach wracam do nich. Wtedy nie musieliśmy podejmować, aż tak dużych decyzji. A teraz.. nasza przyjaźń wisi na cienkiej nitce.

„Powiedz im wszystko, co teraz wiem
Wykrzycz to na dachu
Napisz to na niebie
Wszystko, co mieliśmy, odeszło
Powiedz im, że byłam szczęśliwa”

Jakby na zawołanie przed oczami przeleciały mi wszystkie najwspanialsze wspomnienia…
On zawsze był przy mnie.
Przytulał, pocieszał, ale zawsze był tym silniejszym, bo ktoś musiał być.
Zawsze mi powtarzał, jak mantrę, aż w końcu w to uwierzyłam:
 „Nie powinnaś płakać, bo nie jesteś tego warta. Nikt nie jest tego wart…”
Pamiętam, jak odrabialiśmy u mnie albo u niego lekcje, uczyliśmy się do późna dat, słówek..
 Jak ściągaliśmy na sprawdzianach, ku nieuwadze nauczycieli.
Gadaliśmy do północy, chodziliśmy nawet czasem do kina.
Przyjaciel to ten, który przychodzi, gdy inni odchodzą.
On taki był i nadal jest.
Zawsze zazdrościłam mu tej pewności siebie, optymizmu, z czasem przeszło to też na mnie.
Wiktor dołączył do naszej paczki dopiero w 4 klasie podstawówki. Choć było nas już trzech, nadal spędzałam z Kasprem sporo czasu sam na sam.  Był dla mnie jak drugi brat.
Z Wiktorem było tak inaczej, ale było jeszcze bardziej weselej. Wygłupy, napady śmiechu- nie obyło się dnia bez tych elementów.
Cieszyłam się z tego, co mam.
A później Kaspra nagle zabrakło… nikt nie wiedział, gdzie on jest. Każdy bił się z myślami.
W tym czasie wspierał mnie Wiktor oraz Frank, mój młodszy kochany brat.
Przeżywałam piekło, które wydostało się, kiedy zabrakło najważniejszej osoby w moim życiu.
- Powiedz coś- odezwał się Kasper.
- Nie wiem, co powiedzieć, ale muszę pomyśleć na osobności.
Popatrzył na mnie. Widać było w jego oczach smutek.
- Ja może lepiej pójdę. Też muszę przemyśleć- powiedział i już go nie było.
- Oj Jessie, Jessie.- powiedział Wiktor.
- No co?- spytałam wkurzona.

Ciało miałam spięte, źrenice za pewne szerokie jak nigdy dotąd, oddech szybki, serce walące jak młot. Nie wiedziałam, co myśleć, jak do tego podejść.
- Nie zabij mnie za to, ale no wiesz, ja już od dawna wiedziałem…
- CO? O czym wiedziałeś?- spytałam zdezorientowana.
- Że on Cię kocha. Nie jak siostrę.
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem i nie mogłam nic odpowiedzieć. Znów mnie zatkało.

„Wiem, wiem
Myślałeś, że wszystko czego potrzebujesz, jest tu
I  teraz, kiedy wszystko to odeszło
Nie ma NIC do powiedzenia”

- Nie za bardzo chciał Ci  to mówić, bał się, znasz go przecież- odezwał się, by przerwać ciszę.- Znów poruszyłem ten temat, bo widziałem, że go to dręczy. Nie mówił mi, jak ta wybranka ma na imię, sam się domyśliłem. Nie chciałem ci mówić, bo coś słyszałem o waszej przysiędze. Sorry- powiedział
 i wzruszył ramionami.
Ja westchnęłam i poszłam do pokoju… naszego pokoju.
Wyjęłam z szafy albumy ze zdjęciami.
Zdjęcia wywoływali u mnie uśmiech. Wspomnienia co chwile wracały. Było ich sporo.
Tak szybko to minęło…
Wypadła nawet kartka, właśnie kartka naszej przysięgi.

„ Ja niżej podpisany, Kasper i ja niżej podpisana Jessika oświadczamy, że nie zakochamy się w sobie nawzajem i do końca życia będziemy przyjaciółmi.
Jessika, Kasper
12.04.2009 r.”


Uśmiechnęłam się mimowolnie.
Nadal nie mogę w to uwierzyć, że w moim życiu tyle się wydarzyło. Pojawienie się Wiktora, wspaniałe wakacje w Chorwacji, aresztowanie Wiktora (dobrze, że udało się to wszystko wyjaśnić), zniknięcie Kaspra, depresja, prawie samobójstwo, propozycja wysłania mnie do jakiejś kliniki, terapia psychologiczna, powrót Kaspra.
Pamiętam, jak dziś, gdy wszedł do mojego pokoju, gdy przeżywałam rozstanie po moim chłopaku, Robercie.
„- Jessie, możemy pogadać?- spytał Rob, wtedy jeszcze mój chłopak.
- Jasne- odpowiedziałam, lecz chciałam dodać „Czekam z utęsknieniem na tą chwilę, by powiedzieć ci, że już Cię nie kocham”, lecz zostawiłam to dla siebie i ugryzłam się dodatkowo w język. Odeszłam od stołu i zaprowadziłam go do naszego pokoju- mojego i Kaspra.
- Mieszkasz z nim?- spytał, gdy zobaczył stertę książek, ubrań- wszystko, co należało do mojego przyjaciela. Nic nie było rozpakowane, bo wrócił dopiero 2 tygodnie temu.
- A to Ci to przeszkadza?
- Teoretycznie nadal jesteśmy parą.
- Właśnie, ale tylko teoretycznie- odpowiedziałam z pogardą.
- Chciałem Cię przeprosić.
- Niestety, Robert z nami koniec. Nie rozumiesz?
- Ale.. Jessie?
- Wyjdź i nie pokazuj mi się więcej na oczy!
- Dlaczego?
- Wynocha!- pchnęłam go i zamknęłam mu  drzwi przed nosem.
Usiadłam na kanapie, cicho płacząc. Chwilę potem usłyszałam pukanie.
- Robert, wynoś się z stąd.
- To nie Robert, to ja Kasper.
- O, to ty-podniosłam głowę, starłam łzy, by spojrzeć na niego.
- A co spodziewałaś się jego?
- Nie, właśnie go stąd wyrzuciłam.
- Był tu?
-Tak, nawet nie pytaj.
- Już to zrobiłem.
- Wiem, głuptasie. Nie było miło, ale wreszcie nie jesteśmy razem i jestem wolna!- wykrzyknęłam, a on podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Jak za dawnych czasów-powiedziałam.
-Tak, pamiętam, jak przyszłaś do mnie zapłakana po rozstaniu z chłopakiem.
- Nawet mi go nie przypominaj.
- Był taki milutki i kochany, pamiętasz jak mi o nim opowiadałaś?
Cieszę, że masz to za sobą. On był idiotą.Nie tylko Rob, ale także ten Miron?
- Mirek, głupku.
- No tak, Mirek- przypomniało mu się. Chwilę później dodał- Robert był dupkiem i tyle.
- Świetnie to ująłeś.
- Dzięki- wyszczerzył się i usiadł na kanapie.
- Ja też dziękuję.
- Za co, słońce?
- Kass, jak to za co? Za to, że jesteś. Że nie przypominasz więcej jaki był ten frajer.
- Wiesz, że to dla mnie przyjemność, by mieć przy sobie taką siostrzyczkę jak ty?
- Teraz wiem- uśmiechnęłam się do niego.”
Czy ja go kocham?
Kocham, zawsze kochałam, ale czy tak inaczej?
Czy potrafiłabym żyć bez niego? Żyć w świadomości, że jest obok, ale nie przy mnie?
NIE! NIE potrafiłabym mijać go, nie mówiąc nic. Nie potrafiłabym nie odzywać się do niego.
Za bardzo go kocham. No właśnie, ale jak go kocham?
Kocham jego oczy, jego uśmiech, jego poczucie humoru…
Choć często mnie wkurza tym czytaniem książek detektywistycznych bez przerwy, nie potrafiłabym
o nim tak PO PROSTU zapomnieć.
Nie potrafię… GO NIE KOCHAĆ.
I teraz wiem, że kocham go tak naprawdę. Nie jak przyjaciela, czy brata. Tylko jak chłopaka.
Z tą myślą wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni.
Na krześle siedział zamyślony Wiktor, grzebiąc w swoim talerzu.
 Niecodzienny widok.
- On nadal tam siedzi?- spytałam, siadając na krześle obok.
- Kto?- spytał zdezorientowany- A.. tak, raczej tak. Nie wiem, nie byłem u niego.
Minął już dzień, odkąd Kasper wyszedł z naszego domku. Bez niego jest tak pusto, cicho,
tak dziwnie.
A ja… tęsknię za nim, bo to on rozświetla moje życie.
- Jessie, czy tak będzie zawsze? Czy będziesz się na niego złościła tylko dlatego, że złamał przysięgę? On miał rację, byliście za mali, by wiedzieć, co to miłość.
Odkąd pamiętam byliście nierozłączni, a gdy Was poznałem, myślałem, że jesteście parą.
Martwię się o niego i wiem, że on Cię potrzebuje. A ja wierzę, że Wam się uda- odezwał się Wiktor, zanim zdążyłam wyjść.
Opuściłam wzrok. Co ja miałam powiedzieć? Pomimo naszej przyjaźni, bałam się, że nam się nie uda. A te słowa dały mi do myślenia i jeszcze bardziej podtrzymały rację mojej decyzji.
TAK TRUDNEJ, JAK NIGDY DOTĄD.
- Pójdę do niego- oznajmiłam.
- Nie, nie idź do niego. Musi pobyć sam. Przemyśli to wszystko. Jak przemyśli, wróci.
Ja jednak nie mogłam czekać i czym prędzej wybiegłam z domu.
- Jessie!- krzyknął Wiktor, lecz ja nie miałam zamiaru go słuchać.
Będąc na miejscu widziałam go, jak siedzi zamyślony odwrócony do mnie plecami.
-Kasper- wyszeptałam.
Odwrócił głowę i popatrzył na mnie. W jego oczach było widać było żal i pustkę.
On cierpiał, pierwszy raz odkąd pamiętam. Przecież to on był tym silniejszym, tak było zawsze! Teraz wiem, że zraniłam go, tak bardzo go zraniłam…
- Co tu robisz?- spytał, prostując się.
-Chcę pogadać- odpowiedziałam i usiadłam naprzeciwko niego.
Siedzieliśmy, milczeliśmy,  patrząc sobie w oczy.
Minęła chwila ciszy, gdy odezwałam się pierwsza:
- Kasper, posłuchaj-położyłam prawą dłoń na jego dłoni- Od czasu naszej ostatniej rozmowy zrozumiałam, co tak naprawdę do Ciebie czuję. Tęskniłam za Tobą. Ja i Wiktor martwiliśmy się
o Ciebie- przerwałam na chwilę, po czym dodałam- Nawet nie wiesz, jak bardzo było mi źle, gdy nie było Ciebie obok- po moich policzkach poleciały mi łzy, a mój głos załamał się.
Wspomnienia powróciły, a ja nadal czułam się słaba, tak jak rok temu.
- Ciii- uspokajał mnie, tuląc do siebie.
Oddaliłam się od niego i wyszeptałam:
- Kocham Cię, Kass. Tak bardzo Cię kocham…
Puścił mnie ze swoich objęć i podniósł brew do góry i zaczął mrugać oczami zdezorientowany.
- Co? Możesz powtórzyć?- spytał, śmiejąc się ze szczęścia.
- Kocham Cię!- krzyknęłam- Kocham tego wariata, który wkurza mnie na każdym kroku,
ale go kocham.
Zaśmiał się szczęśliwy, położył mnie delikatnie na trawie i zaczął całować.
Na początku delikatnie, a później coraz bardziej namiętnie. Gdy oderwaliśmy się od siebie,
on nadal był nachylony nade mną,  dodatkowo było słychać nasze przyspieszone oddechy.
- Długo czekałem na tą chwilę- wyszeptał.
Uśmiechnęłam się.
- A więc na zawsze razem?- spytałam.
- Na zawsze razem- wyszeptał, cmokając mnie w usta.
Pomógł mi wstać do poprzedniej pozycji i gdy już siedzieliśmy, splótł nasze ręce i przytulił mnie mocno. Oboje patrzyliśmy na staw, przed którym siedzieliśmy.
Odkąd tu mieszkamy, jest to nasze miejsce.
Już nie tajemne, bo wścibski Wiktor jak zwykle to odkrył, ale cóż… nadal jest  nasze.
- No więc pomiędzy Wami happy?- spytał Wiktor, który szedł w naszą stronę, razem z moim bratem, Frankiem.
- Ja pierdzielę, czy ty dasz nam kiedyś spokój?- zignorowałam jego pytanie, chcąc wiedzieć,
jak długo nas podsłuchiwali i podglądali.
- Hm.. od niedawna. No powiedzcie, bo zaczynam się niecierpliwić.
- Pomiędzy nami jest już dobrze- odpowiedziałam, spoglądając kątem oka na Kaspra.
- Więc jesteście razem?- spytał.
- Yhm- odpowiedziałam.
- Frank, wygrałem!- krzyknął.
- O co się z nim założyłeś?- spytałam się mojego brata.
- O to, czy będziecie razem czy nie.
- Debile z Was- odpowiedziałam, śmiejąc się z nich.
Przytuliliśmy się wszyscy do siebie.
Jak to będzie? Jak to się wszystko potoczy?
To zależy od nas samych. To my piszemy swój scenariusz! I nie pozwolę, by ktoś wziął moje pióro
 i nabazgrał tam coś, co będzie mnie ranić do końca życia…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz