sobota, 11 czerwca 2016

#18 "W tym cho­ler­nym życiu pot­rzeb­na jest miłość. Bez niej jest wie­czna pus­tka, która du­si, za­bija, męczy. I wte­dy nie można być sobą."

Czekam na opinie.:)
------------
Pustka.
Tęsknota do drugiej osoby.
Patrzę na zdjęcie stojące na szafce nocnej. Nie mogę pojąć, dlaczego ten, co stoi obok mnie tak po prostu mnie zostawił. A zawsze powtarzał, jaka jestem dla niego ważna. Jako przyjaciółka…
 Na tym zdjęciu…
My uśmiechnięci, patrzymy na siebie. Ja i...On- nie umiem wypowiedzieć jego imienia choćby w myślach.
To nadal boli, choć minął  już rok.
Nieprzespane noce, potok łez wylanych w poduszkę. Kilka razy dziennie potrafiłam patrzeć się w telefon, czy nie ma od niego nieodebranego połączenia, w którym by przepraszał, ale ani razu nie zadzwonił, by przeprosić, wrócić. A może choćby SMS? Nie. Nic nie zrobił. Zupełnie nic.

Siedziałam zamknięta w swoim pokoju- ja i cztery ściany. W dodatku zielone. Zielony to kolor szczęścia.  Cholernego szczęścia.
Mam dość! Jakie jest to szczęście, kiedy wszystko się wali? Gówniane, nic nie warte.
On wszystko zniszczył. Z dnia na dzień powiedział, że dalej tak być nie może. Zakończył naszą przyjaźń, grzebiąc ją w najgorszej ziemi. Jednym gestem i słowem.
 Ta przyjaźń miała być „na zawsze”. Te słowa wypisywaliśmy, gdziekolwiek byliśmy, aby nabrało większego znaczenia. Na wspomnienie tych dni, znów poleciała mi pojedyncza łza. Tego dnia, gdy widziałam go po raz ostatni, obiecałam sobie, że nie będę płakać. Moje obietnice poszły w las już tego samego dnia. Gdy poszedł, już płakałam.
Miesiąc przesiedziałam w swoim pokoju. W końcu odważyłam się gdzieś wyjść. Bycie egoistką przez ten czas spowodowało, że oddaliłam się od mojej najlepszej przyjaciółki Eweliny. Ona zawsze mnie wspierała i nie zostawiła, tak jak On.
On odszedł. Nie na drugi świat,  ale odszedł. Choć czuję, jakby odszedł właśnie tam.
Gdy słyszę w TVN: wiadomości dnia w Faktach, przełączam na inny kanał, by nie zobaczyć Jego. Nie potrafię oglądać tego programu, bo wiem, że  Go usłyszę. Tak, pracuje jako dziennikarz telewizyjny, zawsze to kochał.  
Tęsknię.  Tak bardzo tęsknię i cierpię. Za czym? Za wszystkim.
Łzy nadal leciały mi ciurkiem. Już nie potrafię.
Tyle spędzonych razem chwil, wspólnych wyjść, zarywanych nocy na ciągłym gadaniu. Wszystko zniszczone w zaledwie 15 minut.
Z Eweliną wybraliśmy się do kawiarni, po długich namowach, abym wreszcie wyszła. Miał być tam koncert rockowego koncertu, zawsze się tam odbywały. Przecież kochałam rock, tak jak i On…
W chwili przekroczenia drzwi, pożałowałam, że przyszłam. Był tam, siedział z kumplami.
 Jak zawsze elegancki, śmiał się i gestykulował, rozbawiając całe towarzystwo.
Zrobiło mi się przykro. Dlaczego oni mogą z nim rozmawiać? Dlaczego oni zasługują na jego przyjaźń, a ja nie? Dlaczego?? Wybiegłam z klubu, dusiłam się w środku. Oparłam się o ścianę budynku i zsunęłam się na ziemię.
- Co się dzieje?- spytała wtedy przyjaciółka.
- On tam  był- odparłam krótko.
Ona wiedziała. Nie musiałam nic mówić. Ona po prostu wiedziała.
Nasz nieudany  wieczór, zakończyliśmy oglądając komedie w moim pokoju.
Wela chciała obejrzeć po raz kolejny jakąś komedię romantyczną.
Romantyczną? Jak ja ich nienawidzę. Zawsze kończą się tak samo, głupi i standardowy happy end.
Życie nie jest jak z bajki, jest okrutne i podłe.  Dlatego nie mam powodów, aby ich oglądać.
Moja przyjaciółka bardzo mi pomagała. Czułam się lepiej. Wiele jej zawdzięczałam, bo to dzięki niej nadal żyłam.
Pewnego dnia weszłam na facebooka, jak co dzień. To był standard. Gdyby nie Internet, nie wiedziałabym, co się dzieje u moich znajomych. Przecież nie chodziłam na imprezy,
nie wychodziłam z domu, a jak już musiałam, to na krótko.
Zszokowało mnie to, co zobaczyłam. Wiadomość. I to od Niego. Chciał się spotkać.
Po co? Nagle przypomniał o moim istnieniu? Teraz??
„Chyba za późno sobie o mnie przypomniałeś”- odpisałam, choć wolałabym nie pisać nic.
Nie chciałam być niegrzeczna, choć po tym, co mi zrobił, nie zasługuje już na nic.
Wydarzyło się to miesiąc temu. Znów poczułam się gorzej. Znów się zamknęłam się w tych ohydnych zielonych, szczęśliwych ścianach.
Miałam ich dość. Postanowiłam przemalować je na czarno.
Znów patrzę na nasze zdjęcia. Po co to robię? Po co rozdrapuje stare rany, zamiast leczyć nowe?
Pukanie do drzwi. Ewelina? Otwieram kluczem drzwi. Wdech, wydech. Choć widuję ją codziennie, nie potrafię patrzeć jej w oczy. Zawsze o to samo się pyta: „ Jak się czujesz? Może gdzieś wyjdziemy?”.  Wkurzają mnie te pytania. Ciągle je słyszę. I tak każdy odpowiada to, co nie jest prawdą.
Ja nie potrafię powiedzieć wtedy „Tak, wszystko dobrze.” , „Jasne, wyjdziemy gdzieś”.
Boję się Go spotkać.
Otwieram drzwi i widzę nie jej, lecz Jego. Patrzę na niego zdezorientowana. Czuję mocne ukłucie w sercu. Ból, żal, tęsknota, nienawiść, bezsilność- to wszystko przeszywa moje ciało w jednej sekundzie. Dlaczego przypomniał sobie o mnie dopiero teraz? Może dopiero miesiąc temu zapragnął znów mieć przyjaciółkę? Dlaczego nie próbował zadzwonić? Może bym odebrała, dała mu drugą szansę?
- Dlaczego?- tylko tyle zdołałam wydobyć z siebie. Płakałam.
Nie odpowiedział. Cisza. Mam jej dość!
- Dlaczego Marek? Odpowiedz mi! - wypowiedziałam trochę głośniej. Pierwszy raz od tamtego dnia powiedziałam Jego imię.
Imię wychodzące z mojego gardła nie brzmiało tak jak kiedyś. Teraz było pełne goryczy i żalu,
 co mijało się z tym, co było kiedyś- wierne, radosne brzmienie.
To tylko rok. Tak mówią mężowie, czy żony gdy wyjeżdżają za granicę służbowo, by byt dla dzieci był lepszy, niż dotychczas.
Dla mnie to aż rok. Ten rok, to cała wieczność.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam- z oczu leciały mu łzy. Dopiero teraz odważyłam się obejrzeć go z góry do dołu. Wyglądał jakby wyszedł wczoraj. Dlaczego jeszcze bezczelnie mi o tym przypomina?
-Myślisz, że mnie to rusza?! Dlaczego? Odpowiedz!- krzyknęłam.
- Moja praca. Czułem, że taka rozłąka nie podoła naszej przyjaźni.
- A nie pomyślałeś, jak ja się czułam? Dlaczego nie pomyślałeś o mnie? Dlaczego przez ten czas nie napisałeś, nie zadzwoniłeś? Jesteś egoistą, Marek.
Wiem, że go to zabolało. Ale zasłużył sobie na to.
Zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Już dość nasłuchałam.
Nie wytrzymałam. Wzięłam żyletkę i zaczęłam się ciąć. Jedna kreska, druga kreska, trzecia…
Czułam ulgę. Od wielu miesięcy tego nie czułam.
                                                                                 *
Widzę ciemność, otwieram oczy i widzę światło, które razi mnie w oczy. Obok mojego łóżka siedzi moja mama.
- Córeczko, dlaczego to zrobiłaś?- pyta, gdy widzi, że mam otwarte oczy.
Nie odpowiedziałam. Wszyscy się pytają, dlaczego. Każde pytanie, zaczynające się od  dlaczego,
 nie ma jednej, właściwej odpowiedzi. Ciągną one za sobą kolejne, nieprawdziwe- te, w które chcielibyśmy wierzyć.
- Musimy Cię wysłać do psychologa- mówi poważnym tonem tato.
- Nigdzie mnie nie zaprowadzicie, nawet siłą- warczę i odpinam wszystkie kabelki i żyłki, które mi przyczepili i szybko wstaje z łóżka.
- Gdzie ty idziesz?- mówi podniesionym głosem mój rodziciel.
- Gdziekolwiek, jak najdalej od was- burczę.
Wychodzę z sali, udając się w stronę wyjścia. Biegnę, siadam na schodach przed wejściem i patrzę przed siebie. Nie chcę mi się żyć. Nic mi się już nie chce.
Mam w dupie wszystko, co mnie otacza. Co z tego, że słońce świeci, kiedy u mnie jest trzęsienie ziemi i burza?
Nie chce się zabijać, to by załamało ich wszystkich. Ale czy mam inne wyjście?
Po co mam żyć, jak nie widzę w tym sensu?
Wstaję i idę przed siebie, w nieznanym mi kierunku. Na szczęście nie zdążyli mi założyć tych okropnych szpitalnych ciuchów.
Słyszę krzyki moich rodziców i personelu, lecz nie odwracam się, tylko przyspieszam kroku.
 5 minut później znikam im z pola widzenia i jestem w głębi pobliskiego parku, nie wiedząc gdzie iść.
                                                                                  *
Niestety, zemdlałam koło fontanny, potem ktoś zawiadomił szpital i znów tam trafiłam. Przebywałam tam przez 2 tygodnie i odwiedziło mnie aż 2 psychologów, ale żaden nie dostał ode mnie żadnej odpowiedzi na zadawane pytania.
Była też u mnie Ewelina, która poprawiała mi samopoczucie, ale także ona nie przekonała mnie do tego, że muszę z tym walczyć. Nie zamykać się na świat, pozbyć się smutku i pustki raz na zawsze.
Po wyjściu ze szpitala, znów zaczęłam pracować jak co roku w przedszkolu. One dawały mi krzty sił, nie potrafiłam przychodzić tam nieuśmiechnięta. One same mnie tym zarażały. Były takie beztroskie, radosne. Dorosłość ma wiele zawirowań, z którymi nie każdy sobie radzi i gubi gdzieś po drodze pozostałości z dziecięcej radość.
Lecz po tym, co ostatnio się działo, nie potrafiłam dać im tego, co ode mnie oczekiwały.
W dzień jeszcze jakoś potrafiłam funkcjonować, jednak w nocy… miałam koszmary, a także i  sny
o Nim. One zamazywały mi wszelkie dobro, które pojawiało się każdego dnia.
                                                                                  *
Nie wytrzymuje. Nie potrafię! Muszę to zrobić! Tylko to daje mi siłę, tylko to daje mi żyć!
Zalewałam się łzami, gdy znów robiłam sobie krzywdę. Krzyczałam, płacząc.
W takim stanie znalazła mnie Ewelina.
- Nie rób tego!- krzyczała, gdy ja zanosiłam się płaczem.
Szybko zabrała ode mnie żyletkę i mnie przytuliła.
- Ja już nie chcę żyć, nie potrafię. Zrozum to! Ja się duszę, nie potrafię.
Wtedy zrozumiała, że on był dla mnie wszystkim. Sensem istnienia, biciem serca. Kochałam go,
tak cholernie kochałam tego dupka, który myślał tylko wyłącznie o sobie, nie dbając o innych.
- Pomogę Ci. Nie możemy tak tego zostawić. Nie możemy…
                                                                             *
Od 2 miesięcy chodzę regularnie do psychologa, ku uciesze moich najbliższych. To mi pomaga, jednak koszmary nocne nadal pozostały. Nie spotkałam go przez ten czas. Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym go zobaczyła. Podcięła mu gardło czy zatłukła do przytomności? Ja mogę sobie gadać,
 a i tak żadne z tych opcji nie zrobiłabym na pewno.
Jednak los chciał inaczej. Pewnego felernego dnia, kiedy czułam się lepiej po wziętych rano tabletkach, spotkałam go na imprezie, u mojej bliskiej koleżanki, Michaliny.
Gdy zobaczyłam znaną mi tak dobrze sylwetkę, stanęłam jak sparaliżowana.
- Jak śmiesz się tutaj pokazywać?
- Zostałem zaproszony, nieproszony nigdy nie przychodzę- odpowiedział bezczelnie.
Już chciałam odchodzić, gdy ten złapał mnie za nadgarstek, bym nadal była naprzeciwko niego.
- Puść mnie, bo nie ręczę za siebie- warczałam, wyrywając się.
- Myślisz, że po tabletkach jesteś taka silna?
- Skąd wiesz o tabletkach, jak śmiesz mnie szpiegować?
- Mam swoje źródła. Zapomniałaś, że moja mama to pielęgniarka? Wszystko mi powiedziała. Dlaczego się cięłaś??
- Jak zwykle to samo pytanie, które już do znienawidzenia słyszę. Dlaczego! Nie twoja sprawa idioto.
- Możesz mi odpowiedzieć na pytanie, które ci zadałem?
- Nie! Puść mnie. Zostaw.
- Co tu się dzieje?- pytała Michalina, gdy wparowała do salonu, gdzie byliśmy my sami.
- Nic takiego- odparł Marek.
Spojrzała się na nas, kiwnęła głową i zajęła się innymi gośćmi.
- Nie tutaj będziemy o tym rozmawiać- zadecydował Marek i już chciał mnie ciągnąć w stronę wyjścia, gdy ja mu się wyrwałam   i odsunęłam.
- Sama pójdę, jeśli tak bardzo potrzebujesz tej rozmowy!
-Potrzebuję!
Wyszliśmy na zewnątrz, oddalając się od domu Miśki. Nie wiedziałam, co on chciał tłumaczyć. Przecież ja wszystko wiem! Nie potrzebuję go już teraz.
- Przepraszam Cię, nie tak to powinno wyglądać. W tamtym czasie byłem ciągle w rozjazdach,
nie potrafiłbym utrzymywać z Tobą kontaktu, nie wytrzymałbym tej rozłąki- ciągnął, gdy zatrzymał się kilometr dalej od miejsca imprezy.
- Jesteś skończonym egoistą. Wiesz co ja wtedy czułam?! Widzisz do czego mnie doprowadziłeś?- krzyczałam, pokazując mu blizny na rękach- Kochałam Cię! Przepłakałam tyle nocy, tyle dni przesiedziałam w pokoju. Czekałam na twój odzew. Pieprzony rok, tyle się nie odzywałeś! I ty mnie przepraszasz?! Nie potrafiłam bez Ciebie żyć, ale teraz… Nie jesteś wart na moją miłość, Marek.

Milczał. Znów milczał. Czy ten dupek nie potrafi mówić, kiedy usłyszy prawdziwe, gorzkie słowa?
- Co, zrzedła mina? Nie potrafisz nic już powiedzieć?
- Asia..
- Nie.
- Kocham Cię, rozumiesz? Ja kocham tylko Ciebie! Zrozumiałem to, kiedy byłem daleko od Ciebie. Chcę spędzić z Tobą resztę życia, nie zostawiaj mnie. Daj mi tą ostatnią szansę.
Jeśli znów coś schrzanię, odejdę i już nie wrócę- mówił coraz ciszej, zbliżając się do mnie.
Kocha mnie? I dopiero teraz mi to oświadcza? Po tylu moich cierpieniach?
- Zostaw mnie, nie rozumiesz, że za bardzo mnie skrzywdziłeś, żebym znów mogła Ci zaufać?- mówiłam, gdy ten zbliżał się coraz bliżej.
Rozpłakałam się na dobre. Przyspieszył kroku i siłą chciał mnie do siebie przyciągnąć.
- Zostaw mnie!- krzyczałam, ledwo oddychając z powodu tylu łez.
Użył całej siły, wreszcie osiągając swój cel i mocno przyciągając mnie do siebie.
Zanosiłam się płaczem, gdy ten gładził moje plecy i  długie włosy.
- Ciii- uspokajał, gdy ja ciągle płakałam.
Pomimo tego, co zrobił, powoli uspokajałam się czując jego bicie serca, jego ciepło bijące z ciała.
- Już zawsze będę przy Tobie, wybacz mi ten Rok. Tak bardzo Cię przepraszam....

1 komentarz:

  1. My god, chyba mi nawet łezka poleciała. Ciężko było przeczytać bez okularów, no ale jakoś dałem radę :. Piękna historia!

    OdpowiedzUsuń