czwartek, 16 czerwca 2016

#20 "Życie to ciągła wal­ka do której trze­ba się dob­rze przygotować."

Łyknęła chyba trochę za dużo tych tabletek, ponieważ sunęła się na ziemię i leżała tam nieprzytomna.
Mogła wreszcie wrócić do niego… chociaż w wyobraźni…
-Mała, to nie koniec. Obiecaj mi to. Będziemy razem - szepczę.
Otworzyłem oczy. Otarłem ręką pot, który nagromadził się na moim czole.
Ten sen był straszny, na szczęście to nie była rzeczywistość. Leżałem w jakimś pomieszczeniu.
Po chwili zorientowałem się, że jestem w szpitalu, a na łóżku obok leżała Julia. Czyli sen był na w pół prawdziwy. Uszczypnąłem się, aby nabrać pewności. Tak! To był tylko sen.
Usłyszałem cichy płacz Julii. Podniosłem się z łóżka. Nie spodziewałem się, że tak szybko się obudzi. Poszedłem do łóżka od jej strony, ukucnąłem i dotknąłem jej policzka.
- Julcia, czemu płaczesz?- spytałem.
- Miałam..- mówiła, powstrzymując płacz- straszny sen.
Wstała do pozycji siedzącej i dopiero wtedy zobaczyłem, w co jest ubrana. Miała na sobie białą bawełnianą koszulkę i różowe krótkie spodenki w szare paski.
Usiadłem koło niej i objąłem ją ramieniem.
- Co ci się śniło?- spytałem szeptem, ocierając kciukiem jej łzy, które pojawiły się na policzkach.
- Pamiętasz, jak zemdlałam?- powiedziała, a ja kiwnąłem głową- wtedy obudziłam się w szpitalu. Wszystko było ok, gdyby nie to, że byłam 15-latką. Boże, to było straszne- schowała twarz w dłoniach.
- Kochanie, to był tylko sen- powiedziałem i pocałowałem ją w czubek głowy.
- Teraz odpoczywaj-  dodałem, a ona położyła się i zamknęła oczy, po czym od razu je otworzyła.
- A jak znowu mi się to przyśni?
- Nie martw się. Jestem przy Tobie. Nic ci nie grozi- pogłaskałem ją po głowie i wstałem.
Podszedłem  do okna i gapiłem się przez nie przez dłuższy czas. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc odwróciłem się i zobaczyłem lekarza.
- Dzień dobry panie Majewski.
- Dzień dobry. Mam nowe wieści.
- Tak, jakie?- spytał.
- Obudziła się.
- To wspaniale.
- Teraz śpi, była wystraszona, gdy się obudziła.
- Yhm- podsumował i coś zapisał w notesiku.
Wyszedł po tej krótkiej konwersacji. Ja usiadłem na moim poprzednim miejscu koło łóżka Julii. Spała tak słodko. Zdziwiło mnie zachowanie doktorka. Nie zainteresował się zbytnio stanem swojej pacjentki, a ja mogłem tylko milczeć. Zastanawiałem się, czy wszystko będzie ok. Bałem się o Julkę. Bardzo ja kochałem i nie chciałem jej stracić.
Poczułem wibracje telefonu, który znajdował się  w kieszeni moich spodni. Wyjąłem go i popatrzyłem na wyświetlacz- Wiktor.
- Co jest?- spytałem, wcześniej dotykając odpowiedni guzik w telefonie, aby odebrać.
- Nic takiego. Co z nią?
- Jest w porządku. Obudziła się przerażona, ale teraz śpi.
- Dlaczego ona to robi?
- Nie wiem stary, sam chciałbym to wiedzieć.
Chwilę jeszcze rozmawialiśmy, a potem postanowiłem wyjść i zapalić papierosa. Nie palę często,
tylko w nerwach.
Z Julią jestem od 3 lat. Przez ten okres czasu zdążyliśmy się poznać na tyle dobrze, jakbyśmy znali się dekadę. Jednak miała jedną wadę- ćpała. Ja tego nie wiedziałem, aż do pewnego dnia, gdy znalazłem ją nieprzytomną…
„ Dzień jak co dzień. Nerwówka w pracy, która trwa od tygodnia, a przez to palę te cholerne papierosy. Szef nie daje mi życia, więc jedyne ukojenie daje mi ona. Moja ukochana. Wjeżdżając do bramy naszego domu, czułem ulgę i radość.
- Jestem!- krzyknąłem, gdy wszedłem do domu, rzucając klucze na szafkę.
O dziwo nikt mi nie odpowiedział. Może śpi? Zawsze taka zmęczona wraca ze swojej pracy…
Pomimo moich przypuszczeń nie było jej w sypialni. Nie było jej też w kuchni, ani w łazience.
To, co zobaczyłem w salonie, przeszło moje najśmielsze oczekiwania…
Na stole pełno narkotyków, ona leżała nieprzytomna z ręką położoną na krześle. Przeraził mnie ten widok. Jak mogłem nie zauważyć, że mieszkam z ćpunką? Jednak to by wyjaśniało jej energię i siłę każdego dnia, kiedy ostatnio widywałem ją po powrocie do domu.
- Cholera!- krzyknąłem i podbiegłem do dziewczyny z nadzieją, że wyczuję jej puls. Bije.
 Jak najszybciej zadzwoniłem po karetkę i razem z nią pojechaliśmy do szpitala, gdzie wypłukali jej żołądek, ratując jej dupę.
- Czy ty jesteś normalna? Jak możesz robić coś takiego?! Zawiodłem się na Tobie.
- Mirek, ale to dawało mi energii… jakoś musiałam przeżyć.
- Kur*a,  ale nie narkotykami! Nie wierzę, że mieszkam pod jednym dachem z ćpunką!
- Nie mów tak!
- A jak inaczej mam Cię nazwać? Bo normalna to ty nie jesteś. Jesteś popieprzona- odparłem
 i trzasnąłem drzwiami.”
Od tamtego wybryku minął miesiąc. Obiecała, że już nigdy więcej nie będzie tego robić,
lecz nie miałem jak tego sprawdzić, gdyż wyjechałem w delegację do Anglii. Kontaktowaliśmy się przez Skype’a, widziałem w jej zachowaniu poprawę, jednak nie miałem pewności, czy czegoś nadal nie bierze. Aż do wczoraj, kiedy wracając do domu z podróży dostałem telefon od Wiktora, że jest
w szpitalu. Wkurwiłem się na maksa. Nadal szarpała moje zaufanie, a ja nie wiedziałem,
czy nadal chce  z kimś takim dzielić swojego życia…
Minął tydzień, Julia mogła wyjść ze szpitala, a ja postawiłem jej warunek- odwyk albo koniec. Zdecydowała się na niego pójść, a ja miałem cichą nadzieję, że naprawdę to pomoże.
Ten czas był naszą próbą. Bardzo ją kochałem, lecz nie mogłem zdzierżyć tego, że ona ma tak poważny nałóg. Owszem, ja też nie jestem święty, ale do cholery ja nie biorę codziennie dawki, aby dzień był lepszy!
Nie daj się wątpić w siebie. Wytrzymaj to, będziemy razem. Zobaczysz- mówię.
Mijały dni, a ja dostawałem wiadomości od kliniki, że Julka robi postępy. Cieszyłem się z tego. Jak dzwoniła do mnie, była radosna, śmiała się. To była ona. Ta prawdziwa- ta, którą tak pokochałem. Jej śmiejące się oczy, kiedy odwiedzałem ją co kilka dni, dawały mi siłę
i nadzieję na lepsze jutro. Wierzyłem, że z tego wyjdzie. Do czasu..
-  Znów to zrobiła. Nie wiem jak to się stało, panie Majewski- zadzwonił do mnie lekarz prowadzący któregoś wieczoru.
- Kur*a, jak nie wiadomo? Mieliście jej pilnować, do cholery! Za to Wam płacę!
- Tak, wiem panie Majewski, ale nie da się pilnować kogoś 24/7. Musiała to wziąć, kiedy była w łazience.
- Zajebiście. Jadę tam do niej.
Byłem na maksa zdenerwowany. W drodze do kliniki nerwowo paliłem papierosa, drżącymi rękami. Co ja mam jej powiedzieć? Już jej tak wiele mówiłem, a ona nadal swoje!
- Jak mogłaś mi to zrobić?- krzyczałem, ledwo przekraczając próg jej małego pokoiku.
Wpadałem na przedmioty, kopiąc nimi i niszcząc wszystko dookoła.
- To była ostatnia dawka! Obiecuję!
- Ostatnia? Mam zwidy, bo kiedyś mi to samo powiedziałaś- warczę i pociągam ją za rękę, aby wstała.
Syknęła z bólu i wyszarpała się z mojego uścisku.
- Nie wytrzymuje już tutaj! Nie potrafię tutaj normalnie funkcjonować.
- Nie przysłałem Cię tu dla rozrywki, a po to, żebyś przestała ćpać.
- Ale przecież ja już tego nie robię! Dziś był jedyny raz!
- Jak w ogóle udało Ci się to przemycić tutaj? Macie tu jakiegoś klinkowego dealer’a?- zaśmiałem się szyderczo.
- Mirek! To nie tak.
- A jak, kur*a? Kolejny raz się na Tobie zawiodłem. Nie wiem, co będzie z nami. Muszę to przemyśleć.
- Mirek, błagam Cię!
- Nie ma żadnego błagania. Jeśli podejmę decyzję, przyjdę tu do Ciebie.
Rozpłakała się i zaczęła drzeć kartki i rzucać lekami, które stały na stole.
- Przestań!
Jakby nie słyszała moich słów, nadal to robiła.
- Przestań, do jasnej cholery!
Złapałem ją za nadgarstek, ale zwinnie wyślizgnęła się i zamknęła się w łazience. Do jasnej pogody! Siedziała tam już od 5 minut, a ja nieprzerwanie słyszałem jej żeliwny płacz. Później nagle ustał, a ja zacząłem się martwić, że coś sobie zrobiła. Cholera! Zacząłem walić w te drzwi z całej siły.
- Otwieraj! Julka!
Nic, cisza. Ta bezradna, głupia cisza. Pociągnąłem za drzwi i okazało się, że są otwarte.
A ja głupi próbowałem się tam przemocą dostać. Siedziała na podłodze i drżącymi rękami wysypywała  na swoją dłoń niewyobrażalną dużą dawkę leków. Szybko do niej podszedłem
i odepchnąłem wszystko, co znajdowało się wokół niej. Zaczęła zanosić się płaczem.
- Julka- szepnąłem, przytulając ją do siebie.
Byliśmy tak w bezruchu kilka minut, nic nie mówiąc.
- Chcesz się zabić?
- I tak mnie nie kochasz. Co ja mam innego robić na tym świecie?
- A skąd wiesz, że ja Cię nie kocham? Przecież nie powiedziałem Ci tego.
Zapamiętaj, zawsze będę przy Tobie. Bądź silna. Dla mnie- mówię.
Byłem bezsilny. Mało jadłem, mało spałem. Gdyby nie kawa, bywałbym nieprzytomny
w pracy. W końcu wziąłem wolne i odsypiałem w domu. Dowiedziałem się kolejnej ważnej rzeczy o mojej dziewczynie- miała depresję. Bardzo sprytnie umiała ją zakrywać przez ten rok, lecz lekarzom nie udało się tego zataić. Dostała kolejną dawkę leków i rzeczywiście- jej stan uległ zmianie, a do tego mogła już odstawić jedne leki na rzecz antydepresantów.
Minęły 3 miesiące odkąd Julia trafiła na odwyk. Lekarze widzieli w niej poprawę, jednak nie chcieli jej wypuszczać. Twierdzili, że to nie ten czas.
Mylili się. Dziewczyna popadała w paranoję, długo będąc w tym samym pomieszczeniu.
Za każdym razem, gdy ją odwiedzałem, błagała mnie z płaczem, żebym ją wziął do domu.
Ja byłem bezradny- tak bardzo chciałem jej pomóc, ale nie byłem w stanie nic zmienić.
Nie ja o tym decydowałem.
Wreszcie po ubłaganiu pisemnym, jak i słownym, Julia mogła wrócić razem ze mną do domu. Wiedziałem, że nie będzie łatwo- muszę ją leczyć na własną rękę.
Wysłałem ją do psychologa. Chodziła tam 3 razy w tygodniu. Raz bywało lepiej, a raz gorzej. Dużo dawały też odwiedziny chłopaków. Zawsze jak przychodzili ona była radosna
 i uśmiechnięta. A ja cieszyłem się, że taką ją widzę.
- I jak to jest z nią, stary?- spytał mnie Wiktor, kiedy szykowaliśmy pizzę.
- W miarę jest ok, dużo lepiej, kiedy wy przychodzicie- mówię, uśmiechając się lekko.
- Ty to śpisz w ogóle?
- Nie bardzo. Staram się sypiać chociaż te 6 h.
- Mirek, nie możesz tak. Weź pij melisę, czy bierz jakieś tabletki, bo jak tak dalej pójdzie, to i ty będziesz musiał się leczyć- doradził mi.
Rzeczywiście melisa przed snem wiele mi pomagała. Minął już miesiąc odkąd Julia wyszła z kliniki. Była inna. Jednak jeszcze to nie była ta osoba, którą poznałem te kilka lat temu…
Jej stan przez ten okres się poprawił. Chętniej ze mną rozmawiała, a  nawet proponowała wspólne wyjścia razem. Czułem, że wychodzimy na prostą. I znów zaczęła grać. Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem dotknęła klawiszy swojego fortepianu. Stał nienaruszony chyba od roku, naprawdę nie pamiętam, kiedy to było. Pamiętam jak cieszyła się, gdy sprezentowałem jej ten fortepian na 25 urodziny:
„- Mireeek! Jesteś kochany!- piszczała, po czym ucałowała mnie czule w usta.
- To twój prezent ode mnie i twoich rodziców, no i moich- uśmiechnąłem się.
- Dziękuję- wyszeptała.
- Zagraj mi coś- powiedziałem, całując jej szyję.
Uradowana podeszła do białego fortepianu i zaczęła grać”
Uśmiechnąłem się. Ta jej radość, jej święcące od wzruszenia oczy, ten śmiech podbudowywał moją świadomość, jak łatwo jest sprawić jej radość.
Pewnego dnia wracałem samochodem do domu. Zastanawiałem się, co moja ukochana robiła, kiedy ja byłem w pracy. Julia jeszcze nie wróciła do swojej- zadzwoniłem do jej szefa, wyjaśniając po krótce jej stan zdrowia (omijając sprawę z narkotykami), a ten dał jej urlop zdrowotny na 2 miesiące.
- Jestem!- jak zwykle poinformowałem, zdejmując buty i kurtkę. Jednak odpowiedziała mi cisza, a to zwiastowało w takim przypadku coś niedobrego.
Gorączkowo szukałem jej w kuchni i łazience. Nie było jej tam. Do cholery, co ona znów zrobiła? I była w salonie. Wisiała na sznurze, powiesiła się.
- Cholera jasna!- jak najszybciej podbiegłem do Julii i zdjąłem ją z żyrandola. Moje ręce drżały, nie wiedziałem, czy da się ją uratować. Gdy tylko udało mi się ją zdjąć, zająłem się szybką reanimacją, z nadzieją, że jeszcze żyje.
Łapiąc oddech po 5 minutowej reanimacji, zacząłem szlochać:
- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego?- krzyczałem.
Jak najszybciej zadzwoniłem po pogotowie. I znów tam trafiła. Kolejny raz.
Co się później okazało? Po badaniach, rozmowie ze szpitalnym psychologiem wykryto u niej anoreksję!  Nie mogłem uwierzyć! Ona? Przecież ona zawsze była szczupła, zawsze lubiła swoje ciało.
- Gdzie ja miałem oczy? Dlaczego to robisz? Dlaczego sama siebie zabijasz?- pytałem, chowając twarz w dłoniach.
- Mirek- wychrypiała, ściskają moją dłoń.
- To dla mnie za dużo. Nie wiem, jak mam Ci pomóc. Czy ty w ogóle chcesz mojej pomocy?
Zamknęła oczy z wyczerpania, a po jej policzkach zaczęły lecieć łzy.
- Co ja mam zrobić, żeby Ci pokazać, że Cię kocham? Podciąć sobie żyły, czy zacząć się ciąć?- zadrwiłem.
- Mirek, nie mów tak.
- Julia, zrozum to, ja już nie wytrzymuję, do jasnej cholery! Ogarnij się wreszcie! Bo jak tak dalej będzie, to nie widzę w tym związku dalszej przyszłości.
Tyle razy chciałem odejść, w czasie leczenia mojej dziewczyny, że nie da się tego policzyć. Dlaczego ja nadal z nią byłem? Dlaczego coś nie pozwalało mi ją zostawić?

W szpitalu została jeszcze tydzień. Po wyjściu zmieniłem jej psychologa i zwiększyłem ilość razy, jakie miała tam chodzić. Nie wiedziałem, czy to coś da, jednak nadzieja umiera ostatnia.
Musisz być silna! Rozumiesz?! Nie pozwolę, żebyś się poddała!- krzyczę.
                                                                                 *
Czas niewyobrażalnie szybko mija. Już rok minął, odkąd Julia wyszła z odwyku. Jest bardzo duża poprawa, praktycznie wyleczyła się z tego wszystkiego. Jednak nadal brała leki i chodziła do psychologa, jednak już tylko 2 razy w tygodniu. Wróciła też do pracy, co dawało jej możliwość zapomnienia i posiadania zajęcia. Cieszyłem się, kiedy uśmiechała się, chodziła uśmiechnięta i taka radosna.
Był lipiec, więc wyjechaliśmy na 5 dni nad jezioro. To była spontaniczna decyzja z mojej inicjatywy. Chciałem się oderwać, dać jej jeszcze więcej powodów do radości. Któregoś wieczora powiedziała mi coś bardzo ważnego dla mnie:
- Dziękuję Ci Mirek. Nikt oprócz Ciebie nigdy się dla mnie tak nie poświęcił. Ty  tyle dla mnie zrobiłeś, że nie mogę sobie tego wyobrazić. Ja byłam w rozsypce, a ty nadal przy mnie byłeś. Nienawidziłam siebie, a ty mi pomagałeś. Co ja mam Ci powiedzieć, przecież tego nie da się opisać. Nie zasługiwałam na twoją miłość, teraz też nie jestem pewna, czy słusznie obdarowujesz mnie ją. Kocham Cię i dziękuję Ci, że byłeś, pomimo wszystko.
Wzruszyłem się, że aż poleciały mi łzy. Zaśmiałem się przez płacz.
- Zasługujesz Julia, jak najbardziej zasługujesz. Ja Ciebie też kocham. Nie rób mi tego nigdy więcej- szepnąłem i pocałowałem ją czule jak nigdy dotąd.
Udało nam się, widzisz? Nigdy się nie poddawaj. I pamiętaj, zawsze będę przy Tobie- szepczę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz