niedziela, 19 czerwca 2016

#22 "Pamiętaj te chwile gdy serce mocniej bije" cz.2

Tą część dedykuje mojej przyjaciółce Monice. Dzięki, że czytasz :*
-------
Tydzień później poszłam na rozmowę kwalifikacyjną i zostałam przyjęta na okres próbny.
Bardzo ciężko pracowałam, aby utrzymać tą pracę, ponieważ bardzo mi zależało.
 U chłopaków bywałam rzadko, pracowałam do późna w salonie odnowy i wracałam zmęczona
do domu,  aby się przespać.
Jednak w czasie pracy ciągle myślałam o Lucasie. Wiedziałam dobrze, że znałam go bardzo krótko, aby być w nim zauroczona a tym bardziej zakochana, lecz gdy tylko go widziałam, czułam ścisk
w żołądku i nie wiedziałam, co powiedzieć. Zachowywałam się dziwnie, tak jak nie ja.
Gdy udawało mi się w weekendy zagościć u sąsiadów, czułam się spięta i niespokojna,
gdy byłam blisko niego. Stwierdziłam, że potrzebna mi przerwa. Dlatego nie odwiedzałam ich przez 2 tygodnie. 
W sobotę pod moje drzwi zawitał Liam. Zdziwiłam się na jego widok, jednak wpuściłam
go do środka, proponując mu kawę.  Chwilę siedzieliśmy w milczeniu, aż nagle odezwał się:
- Przyszedłem, żeby Ci powiedzieć, że chłopaki zapraszają Cię na wspólne spędzenie wieczoru.
- Chłopaki powiadasz? Na wspólne spędzenie wieczoru?- zaśmiałam się, gdyż to
zabrzmiało tak oficjalnie.
Patrzył na mnie zdumiony. Jednak po chwili zrozumiał moje zachowanie, bo sam zaczął się śmiać.
- Chłopakom bardzo zależy. Wpadnij, prooooszę.
- Przyjdę, jasne. O której mam się zjawić?
- 20 będzie ok?
- Jasne- powiedziałam i odprowadziłam go do drzwi, gdyż chciał już wychodzić.
Nadal sytuacja wydawała mi się dziwna, no ale cóż, zostałam zaproszona, a w głębi serca cieszyłam się, że go znów zobaczę i rozerwę się choć na chwilę.
Po krótkim opowiedzeniu, co się działo u nas przez ten okres czasu, co się nie widzieliśmy chłopaki wyciągnęli wszystkie planszówki, jakie tylko mieli i zaczęliśmy na początek grać w chińczyka.
Gra niestety była na 4 osoby, ale Harry nie lubił tej gry, więc nie przejął się, że nie ma dla niego pionków i powiedział, że pójdzie po „prowiant” do pobliskiego sklepu.
- Wohoo, jak na razie wygrywam- powiedział dumnie Lucas, gdyż już 2 jego pionek wylądował
na mecie.
- Zobaczysz, jeszcze Cię ogram- odpowiedziałam, pokazując mu język.
- Chciałabyś- powiedział, stawiając swojego 3 pionka na mecie- Nie masz ze mną szans.
Jednak walka była zacięta, Lucas 3 razy wracał do startu, a ja dzięki temu miałam przewagę,
bo Lou  i Liam słabo radzili sobie w tej grze, mając jedynie po jednym pionku na mecie.
Gdy stawiałam jako pierwsza ostatniego pionka, krzyczałam z radości, wtedy do pokoju wparował Harry z naszym „prowiantem”.
- Co tu się dzieje?
- Ograła mnie w Chińczyka, rozumiesz to stary? Nikt mnie nie ograł w Chińczyka- krzyczał rozpaczliwie Lucas- Dawaj mi to piwo, muszę się napić.
Patrzyłam zdziwiona na Lucasa pijącego piwo, śmiejąc się z jego zachowania.
Jako pierwsza ograłam go? Czegoś tutaj nie rozumiem.
- O co tu chodzi?- spytałam zdezorientowana.
- Mamy co tydzień „mecze” planszowe. Czasami zapraszamy znajomych, żeby było więcej osób, jednak mistrzem w Chińczyka był Lucas. Sami wymyśleliśmy tą imprezę i cieszy się popularnością wśród grona naszych przyjaciół.
- Fajna inicjatywa- powiedziałam z uśmiechem- Przepraszam, że ograłam Cię w Chińczyka, Lucasie- powiedziałam ze skruchą powstrzymując śmiech.
- Nie ma sprawy, ogram Cię w innej grze- odparł i puścił do mnie oczko.
Jak powiedział, tak zrobił i ograł mnie, kiedy graliśmy grzybobranie. Miło spędziłam ten wieczór,
 nie czując się nieswojo w towarzystwie bruneta. Nawet zdarzyło nam się, że szturchaliśmy się nawzajem, kiedy oglądaliśmy nudny film, na który tak uparł się Liam. Kiedy zrobiło się bardzo późno, pożegnałam się z chłopakami, a Lucas zaproponował mi, że mnie odprowadzi. Przyjęłam to
 z miłą chęcią, choć nie było co odprowadzać mnie, mieszkaliśmy bardzo blisko siebie.
Każda chwila jednak się dla mnie liczyła.
- Dzięki, że do nas wpadłaś.
- Nie ma sprawy, Lucas. Bardzo mi miło spędzić czas z Wami.
„ Z Tobą szczególnie”
- Może dałabyś się zaprosić do kina? Bardzo fajna komedia leci właśnie, miałem zamiar się wybrać.
Randka? Aż zaniemówiłam. Jak mam na to patrzeć?
- Jasssne- powiedziałam nieśmiało i uśmiechnęłam się do niego- kiedy?
- W środę? Na 19?
- Okey, pasuje mi.
- Przyjdę po Ciebie i razem pojedziemy. Do zobaczenia i dobranoc
- Dobranoc, Lucas.
Oszołomiona, nie wiedziałam, co mam o tym sądzisz. Wpadłam w panikę. Sam na sam z Lucasem??
                                                                                   *
W poniedziałek zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Moniki. Wiedziałam, że ona jedna poradzi mi,
co mam zrobić.  Nie rozmawialiśmy ze sobą odkąd zawitałam tu w Londynie. Ona po kilkunastu moich namowach, żeby wyjechała razem ze mną tutaj, do Anglii, została w Warszawie, pracując jako sekretarka w biurze. Miło było znów usłyszeć i zobaczyć ją na Skypie.
- Co słychać? Opowiadaj! Jak Ci się żyje w wielkim świecie?- spytała.
- Jakim wielkim!
Zaczęłam jej opowiadać o stylu życia, jaki tu prowadzą Londyńczycy  i w czasie rozmowy wysłałam jej kilka zdjęć z miejsc, które już do tej pory widziałam. Niestety, nie udało mi się zwiedzić za wiele mojego miasta.
- A jak z pracą? Znalazłaś coś?
- Tak. Dziś szef przyjął mnie na stały w salonie odnowy.
- Gratulacje! Cieszę, że Ci się udało. A masz jakiś przystojnych sąsiadów?- spytała, poruszając śmiesznie brwiami.
Opowiedziałam jej o pamiętnym  pierwszym dniu  w nowym domu i chłopakach.
Najwięcej nawijałam o Lucasie, mówiąc jej o wypadzie do kina, który miał być za dwa dni.
- Słuchaj, nie znam tego Lucasa osobiście, ale myślę, że możliwe, że ty też mu się podobasz.
Jednak nie wyciągaj pochopnych wniosków. Zachowaj spokój i potraktuj to jak zwykłe spotkanie.
A potem samo się potoczy- doradziła mi, kiedy wysłuchała mnie do końca.
- Dziękuję Ci za słowa, wiele mi pomogłaś.
                                                                             *
Te dwa dni minęły mi szybko, na upierdliwych klientkach i niespodziewanym prezentem w postaci bukietu od Lucasa. Kwiaty stały w mojej sypialni i zawsze uśmiechałam się na ich widok.
Gdy nadeszły 3 godziny do wyjścia, ja nie wiedziałam, w co się ubrać. Miałam przyszykowane 4 wersje ubioru na dzisiejszy wybór, ale żaden nie wydawał mi się stosowny. W końcu zdecydowałam się na zwykłe jeansy i czarną bokserkę.
„ Potraktuj to jak zwykłe spotkanie”- szłam za radą przyjaciółki.
Zrobiłam loki, pomalowałam usta i gotowa do wyjścia usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Heej- powiedziałam radośnie, łapiąc kurtkę i torebkę oraz zamykając dom.
Odpowiedział tym samym, zaprowadzając mnie do swojego samochodu.
Nie wiedziałam, jak to będzie- jak on i szczególnie jak ja, będę zachowywać się w jego towarzystwie. Nadal sądziłam, że się w nim podkochiwałam i miałam nadzieję, że ten wieczór rozwieje moją niepewność.
                                                                               *
Film to była typowa komedia- śmialiśmy się z niego, aż bolały nas brzuchy. Później, gdy zajrzeliśmy do restauracji, wspominaliśmy najlepsze momenty z filmu, śmiejąc się tak samo, jak wcześniej
 w kinie.
- Naprawdę było ekstra- mówiłam, gdy wracaliśmy do domu.
- Mi też się bardzo podobało- powiedział, uśmiechając się do mnie.
Lucas… miał w sobie coś takiego, że nie dało się przy nim nudzić i nie uśmiechać.  Był elegancki, szarmancki i posiadał wielkie poczucie humoru, czym rozbawiał wszystkich dookoła i emanował swoją energią. Był wysoki, wyższy ode mnie o pół głowy, co dawało mu 183 cm. Bardzo mi się podobały jego ciemne włosy, zawsze ułożone w nieładzie i oczy- jeszcze bardziej błękitne od moich.
Kiedy żegnaliśmy się, zdarzyło się coś, co nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że może się stać- pocałował mnie w policzek i życzył mi dobrej nocy. Oszołomiona odpowiedziałam mu to samo, wchodząc do swojego mieszkania. Jednak gdy zniknął za drzwiami, ja nadal stałam w tym samym miejscu, w którym Lucas widział mnie ostatni raz. Musiałam się wygadać i już następnego ranka zadzwoniłam do Moniki, która na pewno czekała z niecierpliwością na moją relację z niby randki.
- Jak się zachowywał?- spytała, kiedy tylko opowiedziałam jej, że wypad do kina był super.
- No cóż.. Był szarmancki i wybrał naprawdę dobry film. Potem poszliśmy do restauracji, śmiejąc się nadal z filmu. Czasem zdarzały się nam przypadkowe dotknięcia, gdy sięgaliśmy po tę samą rzecz,
a tak to nic po za tym..- powiedziałam trochę nieśmiało.
- Nic po za tym? Soph, widzę, że kombinujesz. Mów, co jest na rzeczy- mówiła, śmiejąc się z mojej miny.
- Pocałował mnie na pożegnanie.
- Wooah. Szybko przeszliście na 2 level.
- Zwariowałaś? W policzek mnie pocałował.
- Eee, a ja już myślałam.
- Przyjedź do mnie. Rozerwij się i weź urlop. Musisz zobaczyć ten świat.
- Pomyślę nad tym, Sophie. Bardzo bym chciała, ale nie wiem, czy szef da mi wolne. Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Muszę w końcu tego twojego przystojniaka!
- On nie jest mój!- zarumieniłam się.
- Jeszcze- odpowiedziała i zaśmiała się, przesyłając mi buziaka na pożegnanie.
Chwilę potem patrzyłam się na zdjęcie, które wyświetlało mi się na monitorze.
Na zdjęciu byłam ja i Monika. To było tak dawno. Czasy liceum, gdzie się poznałyśmy.
Akurat te zdjęcia to był zlepek zdjęć z naszego szkolnego wyjazdu do Drezna, gdzie wspólnie wspaniale się bawiliśmy, nie rozumiejąc tutejszego języka. Jednak jakoś się dogadałyśmy, mając
z tego później niezły ubaw. Bardzo mi jej brakowało, dlatego miałam plan- przekonać ją,
żeby tu została.
                                                                                      *
Dwa tygodnie później Monice udało się przyjechać do mnie na 3 tygodnie. Odebrałam ją z lotniska, bo logiczne było, że do mnie nie trafi sama.
Kiedy tylko ją zobaczyłam wpadłyśmy sobie w objęcia i zaśmiałyśmy się.
- Jejku, jak dobrze Cię widzieć- odparłam, prowadząc ją do taksówki.
- Ciebie też, Soph. Cieszę, że mogłam do Ciebie przyjechać.
- I już Cię stąd nie puszę- powiedziałam, a ona zaczęła się śmiać.
W drodze do domu, wypytywałam ją o moich rodziców, których Monia czasami odwiedzała.
Mój tato podobno bardzo mi zazdrościł, że mieszkam w Londynie, gdzie sam się wychował.
Jest Anglikiem, a moja mama właśnie tutaj go poznała, gdy była na szkolnej wycieczce w czasach liceum. Dzięki temu dostałam angielskie imię i nazwisko- Sophie Amanda Smith.
- A jak tam Michał?
- Rozstaliśmy się. Nie wyszło- powiedziała ze smutkiem.
- Tak mi przykro- powiedziałam, przytulając ją.
- Od miesiąca zaczynało coś się psuć. Pewnego dnia przyszedł do niego SMS, a ja dzięki temu się dowiedziałam, że mnie zdradza. Mnie obchodziło mnie to, że naruszam jego prywatność,
ale on znikał wieczorami, musiałam wiedzieć, co się święci!
- Co się okazało?
- Wściekł się, że przeglądam jego telefon, ale wyznał mi, że się z nią przespał i nie widzi dla nas przyszłości. Rozpłakałam się i jeszcze tego samego wieczora zatrzymałam się u Wiktorii.
- To gdzie teraz mieszkasz?- zapytałam przejęta.
- U rodziców. Musiałam wyjechać na obrzeże miasta.. Powiedz mi, co mnie tam trzymało?
Pracę straciłam, jednak szybko znalazłam sobie coś blisko domu. Jednak nie czuję się tam dobrze. Nie chcę siedzieć na garnuszku rodziców, a na mieszkanie mnie jeszcze nie stać.
- Dlatego ciągle Cię namawiam, żebyś tu przyjechała. Zobaczysz, przekonasz się, że tu nie jest aż tak źle.
Uśmiechnęła się, opowiadając mi dalej o tym, co się działo. Dowiedziałam się wiele, tęskniłam za Warszawą. Obiecałam jej, że do niej zawitam w czasie wakacji.
Obydwie już nie mogłyśmy się na to doczekać.
                                                                                   *
W porze lunchu zabrałam ją do restauracji, w której byłam z Lucasem.
Zamówiliśmy sobie jakieś dania, które nawet  ja nie znałam, a miałam już okazję poznać tutejszą kuchnię.
- Wiesz, że ja jeszcze nie byłam pod Tower Bridge?
- Niemożliwe, jak mogłaś? Przecież tam jest pięknie! Za dużo pracujesz, Soph.
- Wiem, ale dzięki Tobie to się zmieniło choć na trochę. Szef dał mi wolne, lecz mam zajrzeć na chwilę w czwartek. Mam jednego wymagającego klienta- powiedziałam i przewróciłam oczami.
Wybraliśmy się po skończonym obiedzie na zwiedzanie Londynu. Poszłam z nią pod wspomniany Tower Bridge i nawet weszłam na London Eye, na co zawsze panicznie się bałam wejść, ale w sumie nie było tak źle. Później obowiązkowo wybrałyśmy się na shopping do największej galerii, jaką znałam- Wesfield London, znajdującej się z 20 km od centrum. Zachwycałyśmy się tam drogimi rzeczami od Karen Millen czy LK Bennett. Kupiłyśmy kilka ciuszków i poszłyśmy  do sklepu spożywczego po gorące kurczaki, które jadłyśmy na trawie.
- Naprawdę, fajnie tu- powiedziała moja przyjaciółka, zachwycając się widokami.
- Mówiłam Ci, zbieraj manatki i przyjeżdżaj- mówiłam, śmiejąc się.
- Przemyślę to, ale nic ci nie obiecuję.
                                                                              *
Tego wieczoru nie spotkaliśmy chłopaków, bo wróciłyśmy późnym wieczorem po tak długim zwiedzaniu i padłyśmy ze zmęczenia, idąc spać.
Jednak nie ominął Monikę powitanie chłopaków już z samego rana. Jak zwykle oblewali się wodą, krzycząc do siebie.
- Opowiadałaś mi niby, że zachowują się jak dzieci, ale że aż tak?- mówiła, śmiejąc się.
- Wiesz, ja tu się nabawię nerwicy przez nich. Ciągle słyszę te krzyki, czuję się jak w ZOO- powiedziałam poważnie, na co od razu wybuchnęłyśmy śmiechem. Właśnie w tej chwili chłopaki usłyszeli naszą obecność i zajrzeli do nas. Zdziwili się, kiedy zobaczyli dodatkowo Monikę.
- Czyżby nowa śliczna sąsiadka?- zapytał Harry, uśmiechając się.
- Nie, jeszcze nie, ale może kiedyś- zaśmiała się Monika i podeszła do nich, a ja razem z nią.
- Monica- powiedziała po angielsku.
- Harry, miło mi.
- Chłopaki, musimy koniecznie przełożyć mecz planszowy- powiedział poważnie Lucas, który był bez koszulki.
- Boże, ten bez koszulki to Lucas!- powiedziałam do koleżanki, zachwycając się jego ciałem.
Na szczęście powiedziałam to po polsku, więc chłopaki nie zrozumieli, o czym mówię.
- Soph, co ty mówisz?- spytał Luc, patrząc się na mnie dziwnie.
- Powiedziałam Monice, że ty jesteś Lucas.
- A tak, ja jestem Lucas- odpowiedział, powtarzając moje słowa.
Wszyscy się zaśmialiśmy z zachowania chłopaka i umówiliśmy się na  dziś wieczór. Lucas obiecał mi, że tym razem pokona mnie w Chińczyku.
Monika, gdy tylko weszła do domu, zapytała się mnie, o co chodzi z tymi meczami i tak jak ja podzieliła moją opinię o pomysłowości takich wieczorów.
I co się okazało? Lucas ograł mnie w Chińczyka, a Liam dzięki temu wygrał 20 funtów, bo założył się z Harrym, że Lucas wygra.
Graliśmy tym razem w różne gry- Twister, warcaby, zgadnij kto to, kalambury, tabu- co nam się pod rękę zawinie. Pod koniec chłopaki chcieli zagrać w Fifę na Xboxie, ja jednak nie miałam ochoty, dlatego rozmawiałam sobie na kanapie z Lukiem.
- A ta twoja koleżanka, to skąd jest?
- Też z Polski, mieszka aktualnie w Warszawie, ale ciągle ją namawiam, żeby tutaj zamieszkała.
- Mam nadzieję, że Ci się uda.
- Mi też.
Rozmawialiśmy o dzieciństwie, o rodzicach, rodzeństwie. Ja opowiadałam mu o moich kłótniach
 z bratem, a on śmiał się ze mnie, że czasami  się z nim biłam.
Zrobiło się już późno, chłopaki zaproponowali, żebyśmy nocowali u nich, ale grzecznie odmówiliśmy.
Nie chciałyśmy jeszcze spać, więc wzięłyśmy poduszki i usiadłyśmy na podłodze.
- Powiem Ci, że lgniecie do siebie- mówiła Monia, sącząc wino, które otworzyłam.
- Mówisz?
- Yhm. No nie wiem, może coś z tego wyjdzie.
- Może. Jednak nadal nie jestem do tego przekonana.
Następnego dnia tym razem Lucas przyszedł do nas na kawę. Rozbawiał nas swoim towarzystwem, opowiadając dowcipy.
- Muszę lecieć, jednak muszę z Tobą pogadać, Sophie- powiedział, ciągnąc mnie do wyjścia.
Spojrzałam przelotnie zdziwiona na przyjaciółkę, a ta tylko śmiała i unosiła zabawnie brwi.
- Chciałbym Cię zaprosić na kolację. Dziś, wieczorem- powiedział, kiedy już byliśmy na zewnątrz.
Zmrużyłam oczy, ponieważ stałam pod słońce, naprzeciwko niego.
- Na kolację? Chętnie.  A gdzie mnie zabierasz?- zapytałam ciekawa.
- A tego to już Ci nie powiem- powiedział, pożegnał się i poszedł do siebie.
Weszłam do domu, zdezorientowana, nadal nie wierząc, co się przed chwilą stało.
- Co chciał?- spytała się, jedząc kanapkę.
- Zaprosił mnie, na kolację.
Monika z wrażenia zadławiła się kanapką. Poszłam jej na pomoc i chwilę potem, kiedy już usiadłam obok niej, rzekła:
- To na bank brzmi jak randka- odparła, uśmiechając się.
- No można tak powiedzieć
- Kobieto, nie cieszysz się? Idziesz na randkę z najprzystojniejszym facetem pod słońcem, a ty nic?
- Cieszę się.
- Jakoś tego nie widać
- Oj no bo, nie wiem w co się ubrać.
- Pomogę Ci coś wybrać z twojej szafy- powiedziała.
Szukanie tej idealnej sukienki na dzisiejszy wieczór był dla nas wyzwaniem. Pod stertą ciuchów na szczęście udało mi się znaleźć sukienkę, którą kupiłam będąc już tu- prosta, w kolorze zieleni,
 bez ramiączek i długość przed kolano. Dobrałam do tego dodatki i zajęłam się oglądaniem filmu razem  z Moniką. Do wieczora było jeszcze przecież sporo czasu.
Gdy do wyjścia została tylko godzina zaczęłam się szykować. Moja przyjaciółka zrobiła mi makijaż
i ładnego koka.  Ust nie miałam podkreślonych, chciałam być naturalna. Myślałam, że się nie stresuje, lecz gdy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi, emocje wzięły górę.
                                                                                    *
Lucas ubrany był nadzwyczajnie- koszula w kratę, czarne spodnie i eleganckie buty. Jeszcze takiego nie widziałam, ale nadal mi się podobał. Jechaliśmy do miejsca w ciszy, dlatego zaproponowałam, że coś włączę z telefonu, żeby nie było tak niezręcznie. Już po chwili obydwoje zaczęliśmy śpiewać piosenkę, śmiejąc się, że nie znamy wszystkich słów.

-Ładnie śpiewasz- skomentował Lucas, kiedy już stanęliśmy przed włoską restauracją.
- Dziękuję, ty też niczego sobie- odpowiedziałam, a ten zaczął się śmiać.
Przepuścił mnie przez drzwi, kładąc rękę z tyłu pleców na wysokości talii.
Poprowadził mnie do stolika i pomógł mi w wyborze jakiegoś dobrego włoskiego dania,
bo jak przyznał często tu bywał.
Zanim przyszło nasze zamówienie, rozmawialiśmy o marzeniach, naszych najwspanialszych wakacjach, wspomnieniach z dawnych lat szkolnych, a nawet o londyńskiej pogodzie.
W tym miejscu czułam się wyluzowana w towarzystwie Lucasa,  śmiejąc się z czegoś,
co było w jego mówieniu naprawdę zabawne.
Jedzenie było pyszne, szampan tak samo. Lucas opowiadał mi o zeszłorocznych wakacjach,
na których był z chłopakami w Rzymie. Podobno jest tam pięknie i chce tam wrócić także, i w tym roku.
- A właśnie, jak poznałeś się z chłopakami?
- Poznaliśmy się w liceum, graliśmy w jednej drużynie piłkarskiej. Myślę, że właśnie piłka najpierw nas popchnęła do tej przyjaźni. Później zaczęliśmy spotykać się poza szkołą i tak już zostało. Zamieszkaliśmy ze sobą tylko dla tego, że bardzo tego chcieliśmy. Nie chcieliśmy się rozdzielać.
Oni są dla mnie jak bracia.
- To widać. Fajnie mieć takich przyjaciół.
- O tak, a ty jak poznałaś Monicę?
- Także w liceum, nie chodziliśmy razem do klasy, lecz mieliśmy razem zajęcia z języków. Zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać i wyszło jak wyszło.
- Banalna historia, ale najlepszych przyjaciół poznaje się w szkole.
- Tak, to prawda. W sumie mam samych przyjaciół ze szkoły.
Późny wieczór nastał szybko. Poszliśmy na spacer wokół jeziora, który był niedaleko restauracji.  Trzymaliśmy się za ręce, idąc w milczeniu. Ta chwila była bajeczna.
Nagle Luc stanął i pocałował mnie. Całowaliśmy się,  a ja zapomniałam o bożym świecie.
- Lucas- wyszeptałam, nadal zaszokowana tym, co się wydarzyło.
- Hm?- odezwał się i założył kosmyk moich włosów za ucho, patrząc na mnie.
- Zaskoczyłeś mnie.
- Wiem- odparł i uśmiechnął się- chodźmy już, późno się robi.
Wracaliśmy w sumie, wymieniając tylko kilka słów między sobą. Każdy z nas przeżywał w sercu to, co stało się na plaży. Cały czas czułam jego usta na swoich. Świetnie całował, a dzisiejszy dzień dał mi nadzieję, że on też coś do mnie czuje.
                                                                         *
Jadłam w spokoju swoje płatki, szczęśliwa jak nigdy dotąd. Uśmiechałam się i wspominałam wczorajszy wieczór. Monika, gdy zajęła miejsce obok mnie zlustrowała mnie od góry do dołu
i spytała:
- Co ty taka nabuzowana szczęściem?
- A co szczęśliwym nie można być?- spytałam, jedząc następną łyżkę płatków.
- Nie no można, ale myślę, że to jednak coś związanego z Lucasem. To prawda?- dopytywała.
- Yhm- odmruknęłam i uśmiechnęłam się. Naprawdę byłam bardzo szczęśliwa.
- Kochana, nie bajeruj mnie, tylko mów co jest na rzeczy!
- Całowaliśmy się
- Woooo, nieźle. Widzisz, mówiłam Ci, między Wami jest chemia.
- Może i jest.
- Musisz zacząć działać i zaczniesz jeszcze dziś. Chłopaki byli tu wczoraj i zapraszali nas na mecz.
- Mecz? Przecież, wiesz, że nie lubię meczy.
- No właśnie. Masz pretekst, by wyciągnąć gdzieś Luca.
- Tak zrobię.
Już na samą myśl nie mogłam się doczekać.

1 komentarz:

  1. Nareszcie mogłem przeczytać :D Okulary siem znalazły. No no no, akcja się rozwija!

    OdpowiedzUsuń